poniedziałek, 30 grudnia 2013

Zakończenie



Simon szczerze sądził, że tamta noc będzie ich końcem, że po swoim wyznaniu Nikki dokończy pakowanie walizki i go zostawi, czego w żadnym wypadku nie miałby jej za złe. Zasługiwała na kogoś znacznie lepszego niż on, na kogoś, kto nie był wciąż zakochany w byłej żonie i nie pragnął desperacko wrócić do osoby, która swoimi decyzjami sprawiła mu tyle bólu. Ale Nikki zadecydowała inaczej i postanowiła mimo wszystko dać im jeszcze czas, naiwnie wierząc, że Simon przemyśli swoje postępowanie; nie wiedziała jednak, iż mężczyzna nigdy nie potrafił wyciągać wniosków z lekcji dawanych mu przez życie. Za to powtarzanie wciąż tych samych błędów szło mu świetnie, co dobitnie udowadniał jej na każdym kroku przez te kolejne kilka miesięcy, podczas których starała się pokazać mu, że świat bez Franceski kręci się nadal, a on nie potrafił lub po prostu nie chciał tego zaakceptować.
Chociaż to ona odeszła, wszyscy doskonale zdawali sobie sprawę z tego, że i tak wytrzymała z Simonem zaskakująco długo. Obiecywał, że zranienie Nikki jest ostatnią rzeczą jaką by zrobił, a na końcu okazało się, iż nie przyniósł jej niczego innego oprócz bólu i rozczarowania.
Ale tak już właśnie jest, o czym dziewczyna nieraz mu mówiła. Bowiem czasami dochodzi w naszym życiu do wydarzeń, które sprawiają, że cała misterna konstrukcja którą stanowimy, rozsypuje się nagle na milion kawałków; może to być utrata kogoś bliskiego czy bolesne rozstanie, to nieistotne. Liczy się skutek, to, że jesteśmy w kompletnej rozsypce i nie mamy nawet siły na próbę zebrania tych wszystkich elementów naszej zranionej duszy, bo wydaje się nam, że już nigdy nie będziemy jak kiedyś. I wtedy pojawia się ktoś, dzięki komu czujemy, że jeden jego uścisk potrafi zdziałać cuda i sprawić, że znowu staniemy się całością.
To jednak nie działa w ten sposób. Miłość nigdy nie wygląda jak w romantycznej komedii, a bycie tak zależnym od drugiej osoby, że bez niej nie da się funkcjonować nie ma w sobie nic tragicznie pięknego; dlatego też nikt nie jest w stanie cię naprawić- nikt, oprócz ciebie samego. Inni ludzie nie zrobią niczego za nas, mogą jednak dać nam wsparcie i pomóc uwierzyć w to, że jesteśmy w stanie sami podnieść się po upadku.
Simon najwyraźniej uznał, że nie chce nawet próbować.
*
-Zasnęła już?- Louise spojrzała na dziecko, które Simon tulił w swoich ramionach.
-Na szczęście tak- odparł, przyglądając się zamkniętym oczom maleństwa, otoczonym wachlarzem rudych rzęs. –Wujek Simon wie, jak zajmować się kobietami- dodał, uśmiechając się do stojącej obok Franceski.
-Potwierdzam- wyszeptała, gładząc go po ramieniu, na co on odwrócił się i obdarzył ją delikatnym pocałunkiem.
Od kiedy do siebie wrócili, co nastąpiło niemalże od razu po tym, jak Nikki podjęła ostateczną decyzję o odejściu, wszyscy mieli wrażenie, jakby tak naprawdę Simon nigdy nie rozstał się z żoną. Patrząc na nich teraz nie sposób było nie wierzyć w to, że niektórzy ludzie są sobie po prostu przeznaczeni.
-Daj mi ją. Mam nadzieję, że nie obudzi się do końca uroczystości. –Simon podał Louise dziecko i zajął swoje miejsce w przedniej ławce.
-Jest taki zdenerwowany- stwierdził, obserwując stojącego przed ołtarzem Jamesa.
-Dziwisz się? To jego wielki dzień.
-Skoro są z Marie już po ślubie cywilnym, to i tak nie ma już szans na ucieczkę- stwierdził, na co Francesca przewróciła oczami.
-Twoje wsparcie dla nich jest nieocenione- odparła.
-Wiem. –Pokazał zerkającemu w ich stronę Jamesowi uniesiony w górę kciuk na znak, że wszystko jest w porządku. –Wciąż nie mogę uwierzyć, że tak długo udało się im utrzymać w sekrecie fakt,  że są małżeństwem.
-Widocznie nie są jak ty i nie muszą od razu dzielić się wszystkim z innymi.
-Jesteś  bardzo zabawna.- Objął ją w talii i przyciągnął do siebie. –Ale skoro tak uważasz, to myślę, że powinienem podzielić się jednym pomysłem z tobą.
-Jakim?
-Dowiesz się w odpowiednim czasie- powiedział tajemniczo.
Wiedział, że Francesca chciała drążyć temat, lecz na jego szczęście rozbrzmiały organy, co oznaczało, iż Marie zmierzała właśnie do ołtarza. Odwrócił się do tyłu chcąc ją zobaczyć, lecz w kościele było za dużo osób, by cokolwiek dojrzeć. Starał się to ignorować, lecz jedna kwestia nie dawała mu spokoju; był pewien, że Nikki została zaproszona na ślub i przez cały dzień starał się odnaleźć ją wśród gości. Chciał ją zobaczyć, zapytać o to, jak sobie radzi, co robi, gdzie mieszka; prawie tak samo chciał, żeby ona zobaczyła jego, pogodzonego z żoną i szczęśliwego, jakby na przekór temu wszystkiemu, co mu tak uparcie powtarzała.
Udowodnił, że to on miał rację, lecz bez Nikki, która mogła by się o tym przekonać na własne oczy, zwycięstwo nie smakowało tak dobrze.
-Wygląda niesamowicie. –Pełen zachwytu komentarz Franceski wyrwał go z zamyślenia.
Popatrzył na Maire, która ubrana w przepiękną koronkową suknię, stanęła obok Jamesa, wywołując na jego twarzy szeroki uśmiech. Zatem Fran miała rację, zachowywanie pewnych rzeczy dla siebie stanowiła dla mężczyzny problem, gdy żona jego przyjaciela udowadniała właśnie, iż ona jest jego zupełnym przeciwieństwem. Simon sądził, że prędzej czy później Marie przyzna się do zdrady, tymczasem obecna sytuacja mówiła sama za siebie: nigdy nie miała zamiaru powiedzieć Jamesowi o swojej niewierności. I Simon również nie chciał tego robić. Może i Marie wciąż nie była w jego oczach wymarzoną kandydatką na osobę, która ma spędzić z Jamesem resztę życia, ale najwyraźniej dawała mu szczęście, a tego przede wszystkim Simon dla niego chciał.
Obserwował, jak składali sobie przysięgę i myślał o dniu, kiedy on obiecywał stojącej obok niego kobiecie, że nigdy jej nie opuści.  Wziął ją za rękę; postanowili znowu zacząć nosić obrączki.
Nowożeńcy pocałowali się i ceremonia dobiegła końca. Państwo młodzi i goście wyszli przed kościół, gdzie zaczęło się składanie życzeń i wręczanie prezentów; Simon i Francesca zajęli się w tym czasie małą Grace.
-Byłaś grzeczna?- James podszedł do nich, biorąc w ramiona córeczkę.
-Zachowywała się jak aniołek- odparła Francesca, podczas gdy jej ukochany odszedł na bok, żeby zapalić.
-Czekałem na to pół dnia- oznajmił Benowi, zaciągając się papierosem. –Więc Nicole jednak się nie pojawiła?- Jego ciekawość była zbyt wielka, by nie zapytać.
-Nie- Pokręcił przecząco głową.  –A co, stęskniłeś się za nią?- Wciąż był zły na przyjaciela, że nie potrafił dotrzymać danej mu obietnicy i sprawił, że Nikki musiała w końcu odejść.
-Byłem ciekaw co u niej. – Wzruszył ramionami. –Przypuszczam, że musi być bardzo zajęta, skoro nie zdołała przyjechać.
-Poznała kogoś w Stanach, pracują razem dla jakiegoś magazynu podróżniczego, robią reportaże. Ostatni raz gdy się z nią kontaktowałem, wyruszali do Argentyny.
-Więc wciąż jeździ po świecie.
-Robi to, co kocha najbardziej- potwierdził.
-Nie spodziewałem się, że wróci do starego życia- przyznał.
Ben spojrzał na przyjaciela, przeniósł wzrok na Francescę, po czym zwrócił się do Simona.
-Przypuszczam, że to samo powiedziałaby o tobie…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz