Simon szczerze sądził, że tamta noc będzie ich końcem, że
po swoim wyznaniu Nikki dokończy pakowanie walizki i go zostawi, czego w żadnym
wypadku nie miałby jej za złe. Zasługiwała na kogoś znacznie lepszego niż on,
na kogoś, kto nie był wciąż zakochany w byłej żonie i nie pragnął desperacko
wrócić do osoby, która swoimi decyzjami sprawiła mu tyle bólu. Ale Nikki
zadecydowała inaczej i postanowiła mimo wszystko dać im jeszcze czas, naiwnie
wierząc, że Simon przemyśli swoje postępowanie; nie wiedziała jednak, iż
mężczyzna nigdy nie potrafił wyciągać wniosków z lekcji dawanych mu przez
życie. Za to powtarzanie wciąż tych samych błędów szło mu świetnie, co dobitnie
udowadniał jej na każdym kroku przez te kolejne kilka miesięcy, podczas których
starała się pokazać mu, że świat bez Franceski kręci się nadal, a on nie
potrafił lub po prostu nie chciał tego zaakceptować.
Chociaż to ona odeszła, wszyscy doskonale zdawali sobie
sprawę z tego, że i tak wytrzymała z Simonem zaskakująco długo. Obiecywał, że
zranienie Nikki jest ostatnią rzeczą jaką by zrobił, a na końcu okazało się, iż
nie przyniósł jej niczego innego oprócz bólu i rozczarowania.
Ale tak już właśnie jest, o czym dziewczyna nieraz mu
mówiła. Bowiem czasami dochodzi w naszym życiu do wydarzeń, które sprawiają, że
cała misterna konstrukcja którą stanowimy, rozsypuje się nagle na milion
kawałków; może to być utrata kogoś bliskiego czy bolesne rozstanie, to nieistotne.
Liczy się skutek, to, że jesteśmy w kompletnej rozsypce i nie mamy nawet siły
na próbę zebrania tych wszystkich elementów naszej zranionej duszy, bo wydaje
się nam, że już nigdy nie będziemy jak kiedyś. I wtedy pojawia się ktoś, dzięki
komu czujemy, że jeden jego uścisk potrafi zdziałać cuda i sprawić, że znowu
staniemy się całością.
To jednak nie działa w ten sposób. Miłość nigdy nie
wygląda jak w romantycznej komedii, a bycie tak zależnym od drugiej osoby, że
bez niej nie da się funkcjonować nie ma w sobie nic tragicznie pięknego;
dlatego też nikt nie jest w stanie cię naprawić- nikt, oprócz ciebie samego.
Inni ludzie nie zrobią niczego za nas, mogą jednak dać nam wsparcie i pomóc
uwierzyć w to, że jesteśmy w stanie sami podnieść się po upadku.
Simon najwyraźniej uznał, że nie chce nawet próbować.
*
-Zasnęła już?- Louise spojrzała na dziecko, które Simon
tulił w swoich ramionach.
-Na szczęście tak- odparł, przyglądając się zamkniętym
oczom maleństwa, otoczonym wachlarzem rudych rzęs. –Wujek Simon wie, jak zajmować
się kobietami- dodał, uśmiechając się do stojącej obok Franceski.
-Potwierdzam- wyszeptała, gładząc go po ramieniu, na co
on odwrócił się i obdarzył ją delikatnym pocałunkiem.
Od kiedy do siebie wrócili, co nastąpiło niemalże od razu
po tym, jak Nikki podjęła ostateczną decyzję o odejściu, wszyscy mieli
wrażenie, jakby tak naprawdę Simon nigdy nie rozstał się z żoną. Patrząc na
nich teraz nie sposób było nie wierzyć w to, że niektórzy ludzie są sobie po
prostu przeznaczeni.
-Daj mi ją. Mam nadzieję, że nie obudzi się do końca
uroczystości. –Simon podał Louise dziecko i zajął swoje miejsce w przedniej
ławce.
-Jest taki zdenerwowany- stwierdził, obserwując stojącego
przed ołtarzem Jamesa.
-Dziwisz się? To jego wielki dzień.
-Skoro są z Marie już po ślubie cywilnym, to i tak nie ma
już szans na ucieczkę- stwierdził, na co Francesca przewróciła oczami.
-Twoje wsparcie dla nich jest nieocenione- odparła.
-Wiem. –Pokazał zerkającemu w ich stronę Jamesowi
uniesiony w górę kciuk na znak, że wszystko jest w porządku. –Wciąż nie mogę
uwierzyć, że tak długo udało się im utrzymać w sekrecie fakt, że są małżeństwem.
-Widocznie nie są jak ty i nie muszą od razu dzielić się
wszystkim z innymi.
-Jesteś bardzo
zabawna.- Objął ją w talii i przyciągnął do siebie. –Ale skoro tak uważasz, to
myślę, że powinienem podzielić się jednym pomysłem z tobą.
-Jakim?
-Dowiesz się w odpowiednim czasie- powiedział tajemniczo.
Wiedział, że Francesca chciała drążyć temat, lecz na jego
szczęście rozbrzmiały organy, co oznaczało, iż Marie zmierzała właśnie do
ołtarza. Odwrócił się do tyłu chcąc ją zobaczyć, lecz w kościele było za dużo osób,
by cokolwiek dojrzeć. Starał się to ignorować, lecz jedna kwestia nie dawała mu
spokoju; był pewien, że Nikki została zaproszona na ślub i przez cały dzień
starał się odnaleźć ją wśród gości. Chciał ją zobaczyć, zapytać o to, jak sobie
radzi, co robi, gdzie mieszka; prawie tak samo chciał, żeby ona zobaczyła jego,
pogodzonego z żoną i szczęśliwego, jakby na przekór temu wszystkiemu, co mu tak
uparcie powtarzała.
Udowodnił, że to on miał rację, lecz bez Nikki, która
mogła by się o tym przekonać na własne oczy, zwycięstwo nie smakowało tak
dobrze.
-Wygląda niesamowicie. –Pełen zachwytu komentarz Franceski
wyrwał go z zamyślenia.
Popatrzył na Maire, która ubrana w przepiękną koronkową
suknię, stanęła obok Jamesa, wywołując na jego twarzy szeroki uśmiech. Zatem
Fran miała rację, zachowywanie pewnych rzeczy dla siebie stanowiła dla
mężczyzny problem, gdy żona jego przyjaciela udowadniała właśnie, iż ona jest
jego zupełnym przeciwieństwem. Simon sądził, że prędzej czy później Marie
przyzna się do zdrady, tymczasem obecna sytuacja mówiła sama za siebie: nigdy
nie miała zamiaru powiedzieć Jamesowi o swojej niewierności. I Simon również
nie chciał tego robić. Może i Marie wciąż nie była w jego oczach wymarzoną
kandydatką na osobę, która ma spędzić z Jamesem resztę życia, ale najwyraźniej
dawała mu szczęście, a tego przede wszystkim Simon dla niego chciał.
Obserwował, jak składali sobie przysięgę i myślał o dniu,
kiedy on obiecywał stojącej obok niego kobiecie, że nigdy jej nie opuści. Wziął ją za rękę; postanowili znowu zacząć
nosić obrączki.
Nowożeńcy pocałowali się i ceremonia dobiegła końca.
Państwo młodzi i goście wyszli przed kościół, gdzie zaczęło się składanie
życzeń i wręczanie prezentów; Simon i Francesca zajęli się w tym czasie małą
Grace.
-Byłaś grzeczna?- James podszedł do nich, biorąc w
ramiona córeczkę.
-Zachowywała się jak aniołek- odparła Francesca, podczas
gdy jej ukochany odszedł na bok, żeby zapalić.
-Czekałem na to pół dnia- oznajmił Benowi, zaciągając się
papierosem. –Więc Nicole jednak się nie pojawiła?- Jego ciekawość była zbyt wielka,
by nie zapytać.
-Nie- Pokręcił przecząco głową. –A co, stęskniłeś się za nią?- Wciąż był zły
na przyjaciela, że nie potrafił dotrzymać danej mu obietnicy i sprawił, że
Nikki musiała w końcu odejść.
-Byłem ciekaw co u niej. – Wzruszył ramionami. –Przypuszczam,
że musi być bardzo zajęta, skoro nie zdołała przyjechać.
-Poznała kogoś w Stanach, pracują razem dla jakiegoś
magazynu podróżniczego, robią reportaże. Ostatni raz gdy się z nią
kontaktowałem, wyruszali do Argentyny.
-Więc wciąż jeździ po świecie.
-Robi to, co kocha najbardziej- potwierdził.
-Nie spodziewałem się, że wróci do starego życia-
przyznał.
Ben spojrzał na przyjaciela, przeniósł wzrok na
Francescę, po czym zwrócił się do Simona.
-Przypuszczam, że to samo powiedziałaby o tobie…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz