sobota, 2 listopada 2013

12



-Dlaczego mi to robisz?- wyszeptał Simon, stojąc przy oknie w hotelowym pokoju i obserwując ulice Paryża, które pomimo późnej pory wcale nie stawały się mniej zatłoczone niż w dzień.
-Jestem taka zagubiona. –Kobiecy głos po drugiej stronie był pełen rozpaczy, która powodowała ból serca. –Uświadomiłam sobie, że chyba podjęliśmy tę decyzję zbyt pochopnie.
-Mówisz tak, bo znowu jesteś sama i nie potrafisz tego znieść- skwitował, prowadząc ze sobą wewnętrzną walkę i przeczuwając, że jeśli się nie rozłączy, pożałuje tej rozmowy z byłą żoną.
-Skąd wiesz?- zdziwiła się.
-Wiem, przecież inaczej byś nie zadzwoniła.
-Po tym wszystkim wciąż jesteś jedyną osobą, z którą potrafię być w pełni szczera, więc proszę cię, nie odkładaj słuchawki.  
-Nie mam ochoty z tobą rozmawiać, Fran. –Mimo wszystko cieszył się, że był akurat sam w pokoju. Nawet przed samym sobą nie chciał przyznać, że jej głos wciąż działał na niego tak samo, jak gdy byli razem.
-Więc dlaczego w ogóle odebrałeś telefon? –Od razu przeczuła, że szybko zacznie się łamać.
-Przestań tak robić, Fran. Nie możesz po prostu dzwonić do mnie po tym wszystkim, co zrobiłaś i liczyć, że pozwolę ci wrócić do mojego życia, które od wielu miesięcy próbuję jakoś pozbierać. Dokonałaś wyboru, bądź teraz konsekwentna.
-I nie ma w tobie nawet cienia wątpliwości, że może jednak podjęliśmy naszą decyzję zbyt pochopnie?
-Pragnę ci przypomnieć, że to ty postanowiłaś poszukać szczęścia z kimś innym, więc po co teraz wracasz? Nagle zrozumiałaś błąd? Cóż, chyba trzeba było pomyśleć o tym, zanim się wyprowadziłaś i złożyłaś pozew o rozwód.
-To był dla mnie bardzo trudny czas…
-A myślisz, że dla mnie nie? Widzisz, w tym tkwił cały problem, zawsze byłaś „ty”, a nie „my”.
-Teraz już wiem, dostałam swoją lekcję.
-Jeśli postanowiłaś zadzwonić, by mnie o tym poinformować, to przyjmuję informację do wiadomości, ale to niczego między nami nie zmieni.
-Simon…- Sposób, w jaki wypowiadała jego imię sprawił, że mężczyzna poczuł nieprzyjemny ucisk w brzuchu. Tysiące razy myślał o tym, co by było gdyby pewnego dnia coś się zmieniło i była żona postanowiłaby do niego wrócić. Sądził, że jego odpowiedź byłaby oczywista, lecz teraz, gdy naprawdę się to działo, czuł się wewnętrznie rozdarty. Wciąż ją kochał, może inaczej niż kiedyś, ale na pewno nie słabiej. Głos po drugiej stronie to ciągle była jego Fran, z którą przez prawie 20 lat przechodził wszystkie wzloty i upadki. Wielokrotnie łapał się na tym, że nie pamiętał już jak wyglądało jego życie, zanim ją poznał; pojawiała się we wszystkich ważnych wspomnieniach. Ale czasami bywa tak, że osoba, za którą ktoś dałby się zastrzelić, jest tą, która trzyma palec na spuście. 
-Znamy się tak długo- kontynuowała, zupełnie jakby wiedziała, o czym mężczyzna rozmyślał. –Wiele się zmieniło, ale nie sposób wymazać z pamięci prawie całe życie z tobą, i nie wiem czy mogę jeszcze prosić o cokolwiek, lecz bardzo by mi zależało, żebyśmy się gdzieś spotkali i porozmawiali.
-Jestem w trasie- odparł chłodno.
-Wiem. Chodzi tylko o to, że przecież wciąż możemy być przyjaciółmi.
-Nie sądzę, Fran… Tak czy inaczej, muszę kończyć.  Cześć. –Nie poczekał nawet, aż kobieta się z nim pożegna.
Usiadł na brzegu łóżka i ukrył twarz w dłoniach. Był zaskoczony, że Francesca zadzwoniła, szczególnie teraz, gdy zaczął powoli przyzwyczajać się do życia bez niej.  I jeśli jej celem było zasianie w nim ziarna zwątpienia co do ich rozstania, to odniosła zwycięstwo.
-Hej, już jestem. –Drzwi do pokoju otworzyły się i Nikki weszła do środka, zrzucając po drodze buty, tym samym ratując Simona przed dłuższym myśleniem o rozmowie z byłą żoną.
-Gdzie byłaś?- zapytał, zerkając na nią przez ramię.
-Och, zasiedziałam się trochę- odparła, mocując się z zamkiem sukienki. –Pomożesz? –Podeszła do niego i uśmiechnęła się pod nosem, czując jego ciepłe dłonie na swoim ciele.
-Piłaś coś?
Zaśmiała się, otwierając walizkę w poszukiwaniu wygodniejszego ubrania.
-Najpierw miałam coś do załatwienia z Neilem, a później cała ekipa chciała mnie poznać, no i jakoś tak wyszło… Zaczęliśmy rozmawiać, w pewnym momencie ktoś wyciągnął alkohol i właśnie tak skończyłam - wyjaśniła. -Wiem, że mieliśmy wyjść razem na kolację, ale kompletnie straciłam przy nich poczucie czasu, przepraszam. Gniewasz się na mnie?
Weszła na łóżko i przytuliła się do jego pleców, opierając głowę na ramieniu.
-Nie, nie przejmuj się. –Pogładził ją po wierzchu dłoni.
-Naprawdę przepraszam- wyszeptała. –Po prostu już dawno nie czułam się tak świetnie w grupie ludzi i chciałam, żeby trwało to jak najdłużej.
-Rozumiem i cieszę się, że dobrze się bawiłaś- odparł.
-Więc o co chodzi? Bo widzę, że coś jest nie tak.
-Nic, tylko miałem za dużo czasu, by myśleć nad pewnymi rzeczami.
-Chyba wiesz, że możesz mi wszystko powiedzieć…
-Przeszłość mnie znowu dopada- wyjaśnił, a ona aż za dobrze wiedziała, co to oznaczało. –Zrób coś,  żebym o niej zapomniał. –Spojrzał na nią błagalnym wzrokiem.
Nikki ciężko westchnęła; nie miała pojęcia, w jaki sposób mu pomóc i im dłużej o tym myślała, tym mniej była przekonana, że on tego naprawdę chce.  Miała wrażenie, że ostatnią rzeczą, jakiej Simon pragnął, było całkowite odcięcie się od byłej żony, a skoro tak, to ona niewiele mogła zdziałać.
-Będzie dobrze, to tylko zły dzień. –Nie umiała wymyślić jakiejś sensownej odpowiedzi, więc jeszcze mocniej przywarła do jego pleców, wsłuchując się w ich oddechy.
-Wolę nawet nie myśleć, co bym bez ciebie zrobił- wyszeptał, wywołując delikatny uśmiech na twarzy Nikki.
-Obiecuję ci, że się nigdy nie przekonasz- odparła, zaczynając całować go po szyi. W końcu czyny mówią głośniej niż słowa…
Wsunęła dłonie pod brzeg jego koszulki, a on pomógł jej zdejmując ją z siebie.
-Odpręż się- wymruczała, masując jego nagie ramiona. –I nie myśl o niczym.
-Jeśli mam być szczery to twoje ręce sprawiają, że nie jestem w stanie przestać myśleć o pewnych rzeczach- zaśmiał się, gdy jej palce zaczęły wędrować w dół jego brzucha.
-Więc właśnie na nich powinniśmy się skupić- wyszeptała, wstając z łóżka by zgasić światło.
Może to był jedyny sposób…
*
-Nie, po prostu nie wierzę, że to się dzieje. –Wyraźnie zdenerwowana Marie spojrzała na ciemnowłosego mężczyznę i pokręciła przecząco głową. –Co ty tutaj w ogóle robisz? W głowie mi się to nie mieści.
-Musiałem się z tobą zobaczyć- odparł Alex, chcąc do niej podejść.
-Nie, wyjdź stąd natychmiast. –Jej ton był stanowczy, choć tak naprawdę cała drżała czekając tylko, aż ktoś, na przykład James, przyłapie ich razem. Nigdy by nie przypuszczała, że jej były chłopak postanowi złożyć jej wizytę podczas pobytu w Paryżu.
-Marie…
-Po co przyszedłeś?- Skrzyżowała ręce na piersi, próbując szybko wymyślić sposób na pozbycie się nieproszonego gościa.
-Przestałaś odbierać telefon, więc nie pozostawiłaś mi innej drogi, by dowiedzieć się, co u ciebie.
-A nie przyszło ci do głowy, że w ten sposób przekazuję ci, że nie mam ochoty na jakąkolwiek formę kontaktu z tobą?
-Gdy rozmawialiśmy po raz ostatni, dałaś mi do zrozumienia zupełnie coś innego.
-Alex, przypominam ci tylko, że jestem w ciąży, James mi się oświadczył i planujemy wkrótce ślub. Czuję się z nim szczęśliwa i nie mam zamiaru tego popsuć, a tym bardziej nie pozwolę, żebyś  ty to zrobił.  I to, że popełniłam błąd idąc z tobą do łóżka, niczego w tej sytuacji nie zmienia.  
-Więc teraz nazywasz to błędem?
-Tak. I gdybym mogła cofnąć czas, to dwa razy bym się zastanowiła, nim w ogóle bym się do ciebie odezwała.
-A ja sądzę, że postąpiłabyś dokładnie tak samo.
-To śmieszne, że zawsze sądzisz, iż znasz mnie lepiej niż ja samą siebie.
-Ja po prostu wiem co próbujesz zrobić.
-No to mnie oświeć!
-Wmawiasz sobie, że jesteś szczęśliwa z nadzieją, że w końcu zaczniesz w to wierzyć.
Marie już miała powiedzieć, jak bardzo jego teoria jest niedorzeczna, gdy otworzyły się drzwi i do pomieszczenia wszedł Simon.
-Chyba przyszedłem nie w porę. –Zdezorientowany przeniósł wzrok z Alexa na Marie, która po raz pierwszy była wdzięczna, że się pojawił. –Już sobie idę.
-Simon. –Popatrzyła na niego wymownie, mając nadzieję, że szybko zrozumie sytuację.
-Co tutaj robisz?- zwrócił się do Alexa.
-Przyszedłem rozmawiać z twoją znajomą i byłbym wdzięczny, gdybyś pozwolił nam kontynuować- odparł.
-Cóż, nie wydaje mi się, żeby Marie również wyrażała taką chęć.
-Już mu tłumaczyłam, że nie mam ochoty na rozmowę- potwierdziła.
Simon wzruszył ramionami.
-Z tego co wiem, tylko uprawnione osoby mogą tutaj przebywać, więc posłuchaj mojej dobrej rady i wyjdź stąd, zanim ktoś przyjdzie cię wyrzucić. –Mimo braku sympatii do Marie, mężczyzna postanowił, że pomoże jej chociażby ze względu na to, że była narzeczoną jego najlepszego przyjaciela.
-Grozisz mi?
-Nie, i lepiej by było, gdyby nie musiało do tego dojść. Marie nie życzy sobie, żebyś ją nachodził, więc naprawdę najlepiej będzie, jeśli zostawisz ją w spokoju.
-Dziwne, najwyraźniej ostatnimi czasy moja obecność nie przeszkadzała jej tylko w łóżku. –Uśmiechnął się triumfalnie, widząc reakcję rudowłosej, która nie mogła uwierzyć, że naprawdę powiedział przy Simonie o jej niewierności.
-Wychodzisz w tym momencie, albo gwarantuję ci, że tak cię załatwię…
-Zobaczymy kto tu kogo załatwi. Nie zapominaj, z kim masz do czynienia.
-Moja cierpliwość się skończyła.
Marie odwróciła wzrok, gdy Simon uderzył Alexa pięścią w twarz
-Jesteś skończony, rozumiesz?! –wykrzyczał rozmasowując sobie szczękę. –Wszyscy jesteście!- Zatrzasnął za sobą drzwi, lecz ten dźwięk wcale nie przyniósł kobiecie spodziewanej ulgi.
-Simon, nie wiem co bym zrobiła, gdybyś się nie pojawił. Dziękuję ci i przepraszam, w życiu bym nie przypuszczała, ze wydarzy się coś takiego- wyszeptała, nie mogąc zebrać myśli.
-Sam sobie na to zasłużył- odparł, przysuwając jej krzesło i prosząc, by usiadła. –A z tobą wszystko w porządku?
-Tak, wyprowadził mnie tylko z równowagi- odparła, instynktownie kładąc dłoń na brzuchu. –Naprawdę nie spodziewałam się, że Alex posunie się do czegoś takiego.
-Cóż, pewnie nie byłoby problemu, gdybyś trzymała się do niego z daleka. –Zmartwienie w jego głosie zniknęło natychmiast.
-Wiem, to wszystko moja wina.
-Dobrze, że chociaż zdajesz sobie z tego sprawę. Gdyby to Jimbo wszedł tutaj zamiast mnie… Przypuszczam, że wolałby nie słyszeć słów, które padły z ust twojego byłego.
-To nie do końca tak…
-Pytanie jest proste, zdradziłaś go wtedy czy nie?
-To był jeden jedyny raz i, wierz lub nie, bardzo tego żałuję. Ale błagam cię, nie mów o tym Jamesowi. Nie mogę go stracić, nie teraz. Zrobię wszystko, tylko mu nie mów. –W jej oczach zaszkliły się łzy.
-Ależ nie zamierzam, bo ty mu powiesz. –Odparł. –Albo i nie, sama zdecydujesz czy chcesz budować ten związek na kłamstwie. Pamiętaj tylko, że ja wiem i będę przyglądał się, jak wyrzuty sumienia w końcu sprawią, że się przyznasz, a mój przyjaciel przyzna, iż od zawsze miałem co do ciebie rację…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz