niedziela, 29 września 2013

11



-Więc bardziej wolałbyś, żeby to był chłopiec czy dziewczynka?- Marie siedziała na łóżku, przeczesując dłonią rude włosy Jamesa, który leżał przytulny do jej brzucha i delikatnie go gładził.
-Nie wiem- odparł, łaskocząc oddechem jej skórę.
-Oczywiście, że wiesz. W głębi serca każdy wie.
-Najważniejsze, żeby było zdrowe- wyszeptał, przesuwając opuszkami palców po coraz bardziej widocznym zaokrągleniu wciąż nie potrafiąc uwierzyć, że ta mała istota, której bijące serduszko widział kilka godzin wcześniej na USG, naprawdę tam była. Dopiero teraz, czekając na dziecko uświadomił sobie, jak wielka tragedia spotkała Simona; wcześniej wydawało mu się to zbyt abstrakcyjne, by w pełni zrozumieć, co musiał czuć i przez co przechodził ze swoją żoną aż trzykrotnie. Momentami miał nawet wyrzuty sumienia, mówiąc w jego obecności o ciąży Marie, i wiedząc ile przyjaciel by oddał, żeby zostać ojcem. Być świadkiem tego, jak cały jego świat walił się kawałek po kawałku, było najgorszą rzeczą, jaka ich spotkała. –A ty chciałabyś syna czy córkę?
-Ja wiem co się urodzi i jestem z tego bardzo zadowolona- odpowiedziała.
-Więc chyba możesz zdradzić mi tę tajemnicę.
-Nie. U lekarza stwierdziłeś, że chcesz mieć niespodziankę, więc zgodnie z życzeniem będziesz ją miał.
-Zmieniłem zdanie.
-Po prostu nie daje ci spokoju to, że ja wiem.
-Poniekąd tak- odparł. –Ale chciałbym też móc już wybrać kolor farby do pokoju i powoli zacząć wszystko planować, bo zaraz jedziemy w trasę i nie zostanie nam na to zbyt wiele czasu.
-Zawsze możesz wybrać jakiś neutralny kolor, niebieski i różowy to nie jedyne opcje.
-Marie…- Podniósł się i spojrzał na nią.
Zaśmiała się widząc, jak próbuje udawać obrażonego.
-Uwielbiam się z tobą drażnić.
-Nie zapominaj, że ja też mogę to zrobić- powiedział przysuwając się do niej, i zaczynając ją namiętnie całować, wplątał dłoń w jej włosy, by przyciągnąć ją jeszcze bliżej.
-Pozwól mi się przekonać- odparła prowokacyjnie, przygryzając wargę.
James uśmiechnął się pod nosem i ściągnął z niej koszulkę, pozostawiając ją jedynie w bieliźnie; przesunął wzrokiem po jej ciele aż natrafił na zielone oczy, które płonęły pożądaniem. Pochylił się nad nią i zaczął pieścić ustami jej piersi, krążył językiem po jej rozpalonej skórze. Jego dłoń powędrowała po jej biodrze i sunęła niżej, kreśląc niewidzialne ślady po wewnętrznej stronie uda; palce wsunęły się pod krawędź bielizny.
-James. –Jęknęła cicho. Wciąż pieścił przy tym jej piersi, przez co skumulowane doznania szybko prowadziły ją do finału. –Nie, nie przestawaj- wymruczała błagalnym tonem, gdy zastygł w bezruchu.
-Mówiłem, że też potrafię grać w tę grę- odparł, patrząc jej prosto w oczy.
-Proszę- wyszeptała, obejmując go za szyję i obdarowując namiętnym pocałunkiem. Na twarzy mężczyzny pojawił się uśmiech zadowolenia, gdy ręka Marie powędrowała w dół jego brzucha.
Usłyszeli wibracje telefonu.
-To mój, zignoruj- odparła kobieta, przyciągając do siebie Jamesa i starając się nie zwracać uwagi na leżącą na stoliku komórkę z nadzieją, że on postąpi tak samo.
-Ktoś chyba tak łatwo się nie podda- stwierdził w końcu, gdy telefon rozdzwonił się ponownie.
-Pewnie nic ważnego.
-Nie sądzę. –Sięgnął w końcu po komórkę, popatrzył na wyświetlacz i po jego minie Marie już wiedziała, kto tak usilnie próbował się z nią skontaktować.
-Nie odbieraj- poprosiła, chcąc odebrać mu telefon.
Odrzucił połączenie.
-Masz mi coś do powiedzenia?- zapytał.
Spuściła wzrok, nie mając pojęcia, co powinna mu powiedzieć.
-Prosiłam, żeby przestał do mnie wydzwaniać, ale najwyraźniej to nie pomogło- wyjaśniła, odrobinę mijając się z prawdą.
-Sądziłem, że to zamknięty rozdział i nie ma go już w naszym życiu.
-Nie wierzysz mi?
-Wierzę. Chcę tylko wiedzieć, czy potrzebujesz mojej pomocy, czy sama to załatwisz.
-Dam sobie radę.- Wzięła od niego komórkę. –Ja i Alex to przeszłość. Obiecuję, że znajdę sposób, by mu to raz na zawsze uświadomić.
-Wolałbym, żebyście się nie kontaktowali.
-Czyli jednak mi nie wierzysz. Wyprowadziłam się do innego kraju, nie pracuję już w radiu, wszystko, żeby się od niego odciąć, a ciągle mam wrażenie, że dla ciebie to niewystarczające. Czego jeszcze ode mnie oczekujesz?
-Może daj mi w końcu poczuć, że nie muszę o ciebie bez przerwy walczyć- odparł i wyszedł z sypialni pozostawiając Marie z wrażeniem, że znowu wszystko zaczyna się psuć z jej winy.
*
-To zabawne, jak starają się przy nas powstrzymywać przed pokazywaniem, że coś między nimi jest- zwrócił się Ben do brata, obserwując siedzących nieopodal Simona i Nikki, gdy czekali na samolot do Paryża.
-Zabawne dla kogo?- zapytał sceptycznie James, który wciąż nie mógł oswoić się z myślą, że jego najlepszy przyjaciel sypia z córką jego kuzyna.
-Czemu jesteś do tego tak negatywnie nastawiony?
-Chyba znamy Si na tyle dobrze, że nie muszę wyjaśniać.
-Pozwólmy nacieszyć się mu tą chwilą, nawet jeśli za kilka miesięcy miałoby się to skończyć. Powiedz sam, kiedy ostatnio widziałeś go szczęśliwego? Zasługuje na to.
-Bardziej martwiłbym się o Nicole, ale najwyraźniej nie przekonała się jeszcze, jaki potrafi być Simon.
-Mam przeczucie, że sobie poradzi. Jest silna.
-Lepiej, żebyśmy nie musieli się przekonywać czy masz rację.
Ben zamilkł na chwilę, przenosząc wzrok na przyjaciela, który właśnie uśmiechał się do Nikki, prowadząc z nią ożywioną rozmowę. Miał szczerą nadzieję, że James się myli i Simon szybko zrozumie,  że przyszła pora, by oddzielić przeszłość grubą kreską.
-Myślisz, że już wie?- zapytał.
-O tym, że Francesca nie jest już z tamtym facetem?- James uniósł brew. –Nie sądzę. Gdyby wiedział, pewnie już dawno stałby pod jej drzwiami i prosił, by dali sobie jeszcze jedną szansę.
-Tak myślisz?
-Jestem tego bardziej niż pewien. Prawda jest taka, że Simon nie przestał jej kochać i nieprędko przestanie, jeśli w ogóle. Zostawiłby wszystko, żeby znowu z nią być, nieważne, że go zraniła.
-Nie ma się co dziwić, skoro spędzili razem tyle lat. –Ben wzruszył ramionami. –Ale może jednak dotrze do niego, że Francesca to nie jedyna kobieta, z którą potrafiłby ułożyć sobie życie.
-Wiesz, to mnie w nim najbardziej denerwuje. Na każdym kroku powtarza, że źle robię wracając po raz kolejny do Marie, a sam postąpiłby dokładnie tak samo. Naprawdę mam nadzieję, że Nicole skutecznie zajmie jego uwagę, bo inaczej nie wiem, jak będzie wyglądało nasze wspólne życie w trasie.
-Mówiliście coś o trasie?- Neil pojawił się obok braci, przeglądając plik z dokumentami.
-Tak, że jesteśmy bardzo podekscytowani- odparł James, przewracając oczami.
-To fantastycznie. –Zaczytany mężczyzna nie wyłapał ironii. –Za chwilę odprawa, także ostatni papieros i idziemy. Muszę dać jeszcze Nikki te papiery.
-Dobrze się wam współpracuje, co?- zagadnął Ben.
-O tak, jej pomoc wiele ułatwia. Zaproponowanie jej tego było naprawdę trafionym pomysłem, dzięki.
James spojrzał na brata, na którego twarzy pojawił się triumfalny uśmiech.
-Mówiłem, że ktoś dodatkowy na pewno się przyda.
-Przynajmniej nie naraża nas na dodatkowe koszty, mogąc dzielić łóżko z Simonem- wtrącił kąśliwie James.
-Dla mnie nie jest tutaj jako jego dziewczyna, i to naprawdę nie moja sprawa, z kim będzie spać- odparł Neil i mężczyzna poczuł, ze najwyraźniej nikt nie podziela jego zdania.
*
-Jak dobrze, że ten lot był taki krótki- stwierdził Simon, zaciągając się papierosem. On i Nikki stali na parkingu, czekając aż zbierze się cała ekipa i będą mogli pojechać do hotelu.
-Co ty zrobisz, jak przyjdzie ci lecieć do Ameryki?- zaśmiała się. Podzielała zdanie mężczyzny co do długości lotu; nie chciała mu nic mówić, ale kiedy tylko weszła na pokład samolotu, powróciły wspomnienia wszystkich podróży z rodzicami i nie mogła powstrzymać się przed wyobrażaniem sobie, jak wyglądała ich ostatnia. Gdyby nie siedzący obok niej Simon, którego mogła cały czas trzymać za rękę, nie miała pojęcia czy dałaby radę to znieść.
-Chyba będę musiał obkleić się plastrami z nikotyną. –Obdarzył ją szerokim uśmiechem. –A tak naprawdę to pójdę spać z nadzieją, że obudzę się po ośmiu godzinach tuż przed lądowaniem.
-Genialny plan- stwierdziła, a on podszedł i przytulił ją do siebie nie zwracając uwago na to, kto ich zobaczy, zupełnie jakby czuł, że właśnie tego potrzebowała w tym momencie najbardziej.
-Nikki, wszystko w porządku?- zapytał, głaszcząc ją po włosach.
-Nie do końca- wyszeptała.
-Chciałabyś o tym teraz porozmawiać?
-Simon!- Usłyszeli, zanim zdążyła odpowiedzieć i odsunęli się od siebie, gdy podeszły do nich dwie dziewczyny.
-Mogłybyśmy zająć chwilkę?- zapytała jedna z nich, podczas gdy druga stanęła między nim a Nikki, która chcąc nie chcąc, musiała przesunąć się na bok.
-Jasne. Myślę, że mamy trochę czasu. –Uśmiechnął się do nich. –Przyjechałyście na jutrzejszy koncert?
-Tak, przyleciałyśmy dwie godziny temu z Polski.
-Specjalnie dla nas?- zapytał, w międzyczasie podpisując im płyty.
-Dla ulubionego zespołu wszystko- odparła dziewczyna.
-Dzięki, naprawdę to doceniam. –Uśmiech nie schodził z jego twarzy. –Tak przy okazji, gramy w Polsce jakoś w przyszłym miesiącu, prawda?- zerknął na Nikki, która skinęła potwierdzająco głową.  zerknął na Nikki, która skinęła potwierdzająco głową.
-Wiem, na pewno tam będziemy.
-Będę was wypatrywał. –Spojrzał na drugą dziewczynę i puścił do niej oczko, a Nikki widziała, że prawie ugięły się pod nią nogi.
-Możemy zrobić sobie  z tobą zdjęcia?
-Pewnie.
Blondynka skończyła palić papierosa, obserwując, jak dwie fanki z trudem próbują zachować powagę i nie zacząć piszczeć ze szczęścia, chociaż uważała, że całkiem nieźle sobie radzą. Gdyby ona spotkała swojego idola, pewnie nie potrafiłaby nawet się do niego odezwać i skończyłoby się na tym, że stałaby wpatrzona w niego jak w obrazek, uśmiechając się głupio. Tak miło było przyglądać się, jak komuś spełniają się marzenia, i jak niewiele potrzeba, by sprawić radość.
-A mogłabym cię przytulić?- zapytała dziewczyna, a w jej oczach pojawiły się łzy, gdy Simon się zgodził.
To, w jaki sposób traktował fanów sprawiało, że Nikki zaczęła uważać się jeszcze większą szczęściarą, że go ma. Naprawdę nieczęsto spotykało się ludzi, którym sława nie uderzyła do głowy, a ona mogła założyć się, że Simon dziesięć lat temu był dokładnie taki sam.
-Dzięki, że przyszłyście. Bawcie się dobrze.
-Dziękujemy za wszystko, do zobaczenia. –Pożegnały się, a jedna z dziewczyn zlustrowała Nikki, jakby zauważyła w końcu, że nie jest żoną Simona. Powiedziała coś koleżance, i odwróciły się jeszcze kilkukrotnie, idąc wzdłuż parkingu.
Mężczyzna zauważył to, przyciągnął do siebie Nikki i obdarzył pocałunkiem.
-Chciałeś dać im temat do plotek?- zaśmiała się, gdy pogładził ją po policzku.
-Nie. Rozwiewałem tylko ich wątpliwości…

niedziela, 22 września 2013

10

Nikki obudził stukający o parapet deszcz, który z każdą chwilą przybierał na intensywności. Dziewczyna przetarła wierzchem dłoni zaspane oczy i spojrzała na spływające wodą okno, po czym naciągnęła na siebie kołdrę stwierdzając, że nie ma jeszcze sensu wstawać.
-Fantastycznie- wyszeptała. Chciała obrócić się na drugą stronę, żeby przytulić się do Simona, lecz jego strona łóżka była pusta. Westchnęła.
Myślała o tym, jak będzie wyglądał ten poranek po nocy spędzonej z nim wiele razy, ale okazało się, że jej wyobrażenia mijały się z rzeczywistością. Sądziła, że będą dręczyły ją wyrzuty sumienia, ponieważ nie powinna w ogóle dopuścić do tego, by wylądować w łóżku z Simonem, lecz nie musiała długo analizować tej sytuacji, by dojść do wniosku, iż powtórzyłaby to bez chwili zastanowienia. Wciąż nie potrafiła przestać się martwić o to, co pomyślą sobie inni, w szczególności James i Ben, ale zrozumiała w końcu, że po tym, jak doświadczyło ją życie, nie powinna wszystkiego komplikować i sama się unieszczęśliwiać. Poza tym, od kiedy tylko bliżej poznała Simona wiedziała, że jeśli ktokolwiek będzie w stanie ją zrozumieć, to właśnie on.  I co do tego miała absolutną rację.
-Si?- Usłyszała kroki, ale mężczyzna nie wszedł do sypialni, co zmusiło Nikki do wstania. Zrzuciła z siebie kołdrę i usiadła na brzegu łóżka, rozglądając się dookoła. Schyliła się, dostrzegając swoje majtki na podłodze, dokładnie tam, gdzie Simon je z niej zdjął i nie mogła powstrzymać uśmiechu myśląc o tym, co się później stało. W końcu sama przekonała się dlaczego żałuje się tylko tych rzeczy, których się nie zrobiło.
Stanęła przed szafą i przebiegła wzrokiem po jej zawartości; uderzyło ją nie tylko to, że Simon miał pokaźną kolekcję koszul w kratę, ale również mnóstwo wolnej przestrzeni, i Nikki po raz kolejny doświadczyła tego dziwnego uczucia, które pojawiało się zawsze, gdy myślała o jego byłej żonie. Sam kiedyś przyznał, że niełatwo przestać kochać kogoś, z kim spędziło się pół życia,a pewnie jeszcze ciężej było, gdy wszystko dookoła przypominało o tej osobie. Dziewczyna nigdy nie miała zamiaru go o to zapytać, ale zastanawiało ją czy chociaż raz zdarzyło się, by Simon wyobrażał sobie byłą żonę będąc z nią. I wcale nie zdziwiłaby się, gdyby odpowiedź była twierdząca.
Zdjęła z wieszaka białą koszulę i zarzuciła ją na siebie, podwijając rękawy. Gdy tylko otworzyła drzwi sypialni, do jej uszu dotarł szum wody z łazienki, co wyjaśniło nieobecność Simona. Przez moment rozważała dołączenie do niego, ale stwierdziła, ze najpierw wołałaby z nim porozmawiać, bo chyba nadszedł ten czas, gdy powinna pomyśleć nad propozycją złożoną jej przez Bena i dać mu w końcu odpowiedź.
Przeszła przez przestronny salon, zastanawiając się czy, albo raczej jak często, Simon siada na kanapie i wspomina, jak urządzał to miejsce razem z żoną. "Może na początek to ja powinnam przestać tyle o nich rozmyślać", skarciła się w myślach i weszła do kuchni, w której na blacie leżały jeszcze nierozpakowane zakupy. Przesunęła reklamówki na bok i otworzyła jedną z szafek, znajdując w niej mnóstwo pustych opakowań i słoik z kawą. Wyjęła go i sięgnęła po stojące obok zlewu kubki, po czym nalała wody do czajnika i zrobiła dwie kawy, wdzięczna, że obydwoje nie słodzą, dzięki czemu obyło się bez szukania cukru w tym bałaganie.
-Już wstałaś?- Simon wszedł do kuchni ubrany w bokserki i bordową koszulkę, na którą skapywały krople wody z jego włosów. Przeczesał je dłonią i uśmiechnął się szeroko, a Nikki poczuła ucisk w żołądku; był tak przystojny, że powodowało to niemal fizyczny ból.
-Tak, deszcz mnie obudził- wyjaśniła, nie odrywając od niego wzroku.
-Szkoda. Poszedłem rano na zakupy z nadzieją, że zdążę przygotować ci jakieś śniadanie do łóżka, no ale skoro już tu jesteś...- Podszedł do niej i pochylił się, składając na jej ustach delikatny pocałunek. Przyciągnęła go do siebie i przytuliła, a on otoczył ją swoimi ramionami. Zamknęła oczy, wsłuchując się w odgłos deszczu uderzającego o szyby; w objęciach Simona czuła się bezpiecznie, jak nigdzie indziej.
-Zrobiłam ci kawę- wyszeptała, odsuwając się od niego i podając mu kubek z gorącym napojem.
-Dzięki. -Upił łyk. -Widzisz, przyjechaliśmy i już pogoda się popsuła, a James i Marie pewnie wygrzewają się teraz na słońcu i wolę nie wiedzieć, jakim jeszcze przyjemnościom się oddają.
-Dziecko już sobie zrobili, więc chyba nic gorszego nie może się przytrafić- stwierdziła, na co Simon roześmiał się.
-Tutaj muszę przyznać ci rację.
-Jak wy ze sobą wytrzymujecie w trasie?- Pokręciła głową.
-Staramy się nie wchodzić sobie w drogę, chociaż nie ukrywam, że przez to atmosfera robi się nieco napięta i jest to sytuacja niezręczna szczególnie dla Jamesa, ale wiadomo po czyjej stronie stoi.
-I nie ma szans, żebyście się, chociażby ze względu na niego, spróbowali zacząć tolerować?
-Nie, bo ona też nie jest święta, ale James oczywiście woli tego nie widzieć. Właśnie to miłość robi z ludźmi.
-Cóż. -Nikki odłożyła kubek na stół i wzięła głęboki oddech. -A skoro poruszyliśmy już temat  trasy, to chciałabym, żebyś o czymś wiedział.
-Tak?- Spojrzał na nią, marszcząc brwi. Miał przeczucie, że nie usłyszy nic dobrego.
-Przed waszym wyjazdem rozmawiałam z wujkiem Benem i wspomniałam mu, że mój plan na życie nie bardzo mi wychodzi, więc złożył mi propozycję. Umówiliśmy się, że przez ten tydzień będę szukać pracy, i że jeśli nic nie znajdę, to zgodzę się pojechać z wami w trasę- wyjaśniła, wnioskując po wyrazie twarzy Simona, że jest pozytywnie zaskoczony. -Jak się pewnie domyślasz, od razu powiedziałam, że to będzie już perfidne wykorzystywanie waszej dobroci i nie mogę się na to zgodzić- dodała.
-Ale przecież to nie jest żadne wykorzystywanie...
-Wujek też tak zareagował, więc stwierdził, że nie pojadę w celach rozrywkowych, tylko będę pomagać waszemu tour managerowi i pomyślałam, że to całkiem dobry pomysł skoro jestem dobra w sprawach organizacyjnych i praktycznie całe życie spędziłam na walizkach.
-Więc się zgodziłaś, tak?
-Jeszcze nie dałam mu odpowiedzi, wolałam najpierw ci o tym powiedzieć.
-Ja nie mogę o niczym decydować, bo to twój wybór, ale nie ukrywam, że bardzo bym się cieszył, gdybyś jednak zdecydowała się z nami jechać. -Pogładził ją po dłoni, uśmiechając się ciepło.
-Wiem, tylko trochę skomplikowaliśmy sprawę, nie sądzisz?
-Co masz na myśli?
Nikki przygryzła dolną wargę i spojrzała na niego wymownie.
-Wolisz, żeby nie wiedzieli- domyślił się.
-A jeśli bym z wami pojechała, to nie ma najmniejszych szans na utrzymanie tego w sekrecie.
Simon zamyślił się; nie był pewien czy powinien powiedzieć jej, że Ben już dawno ich rozpracował.
-Z drugiej strony, chcę się zgodzić. -Wzruszyła ramionami.
-Więc zrób to i niczym się nie przejmuj. Każdy zasługuje na szczęście. -Nie miał nawet pojęcia, jak bardzo Nikki potrzebowała usłyszeć od niego te słowa. Wziął ją pod brodę i zaczął całować tak, że pozbyła się wszelkich wątpliwości. Nie umiała wyobrazić sobie tak długiej rozłąki, więc jeśli dzięki temu miała szansę być blisko Simona, to wszystko inne było w tej sytuacji bez znaczenia.
W końcu się uśmiechnęła.
*
-Sądzę, że będziemy potrzebować więcej, niż te piwa. -Simon położył dwa kufle na stoliku i usiadł naprzeciwko Jamesa. -Chyba, że Marie ci zabrania...
Rudowłosy przewrócił oczami, postanawiając powstrzymać się od komentarza.
-Więc kiedy ślub?- zapytał, nawet nie starając się kryć swojego niezadowolenia. Kiedy jego przyjaciel wrócił z wakacji i okazało się, że poprosił Marie o rękę, Simon stracił resztki nadziei na to, że kiedykolwiek się od niej uwolni. Jeszcze niedawno rozmawiał z Nicole, że nic gorszego od ciąży nie może się wydarzyć, ale James po raz kolejny postanowił udowodnić mu, że go nie doceniał.
-Dopiero się zaręczyliśmy- odparł, upijając duży łyk piwa. Wiedział, że temat jego dziewczyny nie jest najlepszym, jeśli poruszał go z Simonem, ale koniec końców był jego najlepszym przyjacielem i musiał się z nim tym podzielić. -Na razie nic więcej nie planujemy. Poczekamy, aż  urodzi się dziecko i pomyślimy, co dalej robić.
-A już myślałem, że nagle zmieniły się twoje priorytety i zaraz powiesz mi, że odchodzisz z zespołu i kupujesz dom na wsi.
-Nie jestem w nastroju do żartów, Simon.
-Skoro nie chcesz się żenić, to po co się jej oświadczyłeś?
-Bo chciałem mieć pewność, że jest moja- odparł z całą powagą. -Bo od kiedy zobaczyłem ją z byłym chłopakiem, nie potrafiłem przestać myśleć o tym, jak łatwo mógłbym ją po raz kolejny stracić. Wiem, że to głupio brzmi, ale dzięki temu czuję się pewniej.
-Więc jednak uważasz, że cię wtedy zdradziła?
-Wierzę, że nie, a przynajmniej próbuję to sobie wmówić. Teraz chcę tylko, żebyśmy byli szczęśliwi. Jutro idziemy do lekarza na USG, przy odrobinie szczęścia poznamy płeć maleństwa. -Uśmiechnął się, a Simon poczuł ukłucie zazdrości; gdyby wszystko potoczyło się inaczej, teraz siedziałby gdzieś z Francescą i ich dzieckiem. Zamiast tego, mógł tylko patrzeć jak jego największe marzenie spełnia się komuś innemu. -Musimy dowiedzieć się czy będzie mogła jechać z nami w trasę. A skoro już przy tym jesteśmy, to Ben wspominał, że Nicole do nas dołączy.
-Pewnie nie zdziwi cię, że wiem.
-Dziwi mnie to, jak szybko się zaprzyjaźniliście... 
-Przeszkadza ci to? Nikki spotkała straszna tragedia i potrzebowała kogoś, kto dałby jej wsparcie, a biorąc pod uwagę to, że straciła całą rodzinę, chyba oczywistym było, że może zwrócić się tylko do kogoś obcego.
-I trafiła akurat na ciebie.
-Trafiła bardzo dobrze. Ja po prostu... Doskonale wiem, przez co przechodzi, widzę w niej siebie z czasów, kiedy zmarła mama. Może ty tego nie dostrzegasz, bo próbuje udawać, że wszystko jest w porządku i sobie z tym radzi, ale rozmawiałem z nią o tym wiele razy, i uwierz mi, ona naprawdę potrzebuje mieć wokół siebie ludzi, więc cieszę się, że z nami jedzie.
-Ale to chyba coś więcej niż przyjaźń, co? Lepiej, żeby to nie była twoja kolejna gierka, mająca na celu zrobić mi na złość.
Simon westchnął i spojrzał przyjacielowi prosto w oczy.
-Słuchaj, zdaję sobie sprawę z tego, jak to musi wyglądać. Tylko na niektóre rzeczy nie mamy wpływu, i to jest właśnie jedna z nich. Po rozwodzie nie sądziłem, że spotkam kogokolwiek, kto pozwoli mi uwierzyć, że jeszcze mam prawo być szczęśliwy, a już na pewno nie spodziewałem się, że nastąpi to tak szybko. Nie zrezygnuję z tego tylko dlatego, że akurat padło na Nikki, ale wiedz, że zależy mi na niej bardziej, niż możesz przypuszczać. Dla mnie to też nie jest najbardziej komfortowa sytuacja i rozumiem, że masz prawo widzieć to po swojemu, tylko ja naprawdę nie mam wobec niej złych intencji.
-Mam nadzieję, bo jeśli zobaczę, że coś jest nie tak, to będę musiał odsunąć na bok sentymenty i zapomnieć, że jesteś moim przyjacielem.
-Nigdy bym jej nie skrzywdził, James. Wylała już za dużo łez i powiedziałem sobie, że ja nie dam jej powodu do płaczu. Obiecuję ci to...

niedziela, 15 września 2013

9

Simon po raz kolejny spojrzał na wyświetlacz telefonu odczytując wiadomość od Nikki, jakby chcąc się upewnić, że dobrze zrozumiał jej treść, i z torbą przewieszoną przez ramię opuścił halę przylotów. Wyszedł na parking, i chociaż było już ciemno, zobaczył ją od razu. Opierała się o samochód Jamesa, paląc papierosa i przeczesując dłonią długie włosy, starając się ułożyć je mimo rozwiewających je zimnych podmuchów wiatru. Miała na sobie czarną sukienkę, chyba tę samą, w której widział ją po raz pierwszy w klubie, gdy jeszcze nie miał pojęcia kim jest. Jednak tym razem wyglądała jeszcze piękniej niż wtedy, co wcale nie pomagało mu w zdobyciu się na odwagę i porozmawianiu z nią w cztery oczy. Wziął głęboki oddech; z każdym krokiem czuł się coraz bardziej zestresowany. Nie miał pojęcia, jakiej reakcji się po niej spodziewać, chociaż po tym co zrobił, nie zdziwiłoby go nawet, gdyby dostał od niej w twarz. Zasłużył sobie na to, skoro zachowywał się jak skończony idiota.    
-Cześć. -Stanął przed nią, a ona podniosła na niego wzrok i uśmiechnęła się smutno, co sprawiło, że Simon zaczął nienawidzić siebie jeszcze bardziej.
-Cześć- odparła zaciągając się papierosem i wydmuchując dym w ciemną noc. -Już prawie zapomniałam, jak brzmi twój głos... -Nie starała się nawet ukryć tego, jak bardzo się na nim zawiodła.
-Wiem, przepraszam.
-Wnioskuję, że bycie gwiazdą rocka to tak absorbujące zajęcie, że nie miałeś nawet czasu zadzwonić.
-Nie, po prostu... Z resztą nie będę wymyślał żadnych idiotycznych tłumaczeń, bo zdaję sobie sprawę, że nic mnie nie usprawiedliwia i zachowałem się jak...
-Tęskniłam za tobą. -Przerwała mu, obejmując go z całych sił i opierając głowę na jego klatce piersiowej.
-Ja za tobą też- wyszeptał przytulając ją i ukrywając twarz w jej włosach.
Nikki chciała być na niego wściekła, naprawdę. Kiedy zasypiała tamtej nocy wiedziała, że rano obudzi się z mętlikiem w głowie, ale nie przypuszczała, że bez Simona obok. I zabolało ją to, bo chyba sto razy bardziej wolałaby zmierzyć się z tą niezręczną sytuacją, niż czuć się jak dziewczyna na jedną noc, zostawiona bez słowa. Nie miała nawet szansy się z nim pożegnać, życzyć udanych koncertów i przyznać, już na trzeźwo, że naprawdę będzie tęsknić, a on jak na złość nie dzwonił, podczas gdy ona nie miała odwagi odezwać się pierwsza, bo kompletnie nie potrafiła go rozgryźć. Ale z drugiej strony w tej sytuacji mogła spędzić trochę czasu rozmyślając nad tym, co tak naprawdę czuje do Simona, bo dopiero rozłąka sprawiła, że dotarło do niej, jak bardzo jej na nim zależy. Zaczęła też zastanawiać się, czy tamtej nocy powinna powiedzieć w odpowiednim momencie "stop", czy wręcz przeciwnie, pójść na całość, bo nie było nic gorszego niż tkwić pośrodku nie wiedząc, w którym kierunku podążyć.
Teraz, wtulona w niego, nie miała najmniejszych wątpliwości.
-Dzięki, że chciało ci się po mnie przyjechać- powiedział, wypuszczając ją z objęć.
-Akurat nie miałam nic lepszego do roboty, a siedzenie w pustym mieszkaniu i oglądanie filmów już mi się znudziło. -Wzruszyła ramionami. Nie wiedziała, czy naprawdę był tak spięty, czy tylko się jej wydawało, więc tym bardziej wolała być ostrożna i powściągliwa w okazywaniu, jak bardzo miała ochotę go pocałować i powtórzyć ten wieczór przed jego wyjazdem.
-Myślałem, że na czas naszej nieobecności przeniesiesz się do Bena.
-Nie chciałam zawracać głowy Louise- wyjaśniła, otwierając bagażnik, by Simon mógł wrzucić do niego swoją torbę.
-Zawsze tam mówisz.
-Bo naprawdę źle się czuję, przeszkadzając komuś swoją obecnością- odparła, wsiadając do samochodu. -Poza tym, przynajmniej się do czegoś przydałam i pilnowałam mieszkania, karmiłam złote rybki wujka Jamesa i takie tam...
-I w zamian za to on pozwolił ci korzystać z auta?
-Tak, pod warunkiem, że odbiorę go i Marie po powrocie z urlopu.
-Zgaduję, że nie możesz się doczekać.
Zaśmiała się, wyjeżdżając z parkingu.
-To kolejny powód, dla którego powinnam w końcu poszukać własnego mieszkania, tym bardziej, że zaraz urodzi się im dziecko.
-Do tego jeszcze trochę czasu- zauważył. -Teraz skręć w lewo i jedź cały czas prosto- wtrącił uświadamiając sobie, że Nikki jeszcze nigdy nie była w jego domu.
-Okej. Tak poza tym, jak udały się koncerty?
-Fantastycznie. Wiesz, dobrze było wrócić po tym wszystkim, wyjść na scenę i uświadomić sobie, że jeszcze nie tak dawno wydawało się, że już nigdy tego nie zrobimy. Brakowało mi tego, ale dopóki nie zobaczyłem tych ludzi śpiewających nasze piosenki, aż tak to do mnie nie docierało. -Nie musiała nawet na niego patrzeć, by wiedzieć, że się uśmiecha; tak wyraźnie było to słychać w jego głosie.
-A wujek Ben? Rozmawiałyśmy o tym z Louise i martwiła się, z resztą ja też, jak sobie poradzi, bo zakładam, że nie unikaliście alkoholu.
-Nie chciał, żebyśmy z czegokolwiek rezygnowali ze względu na niego. Moim zdaniem trzymał się całkiem dobrze, z resztą po tym co przeszliśmy, nie mam wątpliwości, że powiedziałby nam, gdyby coś było nie tak. Z resztą to on sam zrozumiał, że sprawy zaszły za daleko i potrzebuje pomocy, więc...
-Rozumiem. Chciałabym, żeby wujek i Louise byli szczęśliwi, co prawda nie znałam jej wcześniej, ale jest tak sympatyczną osobą.
-W przeciwieństwie do Marie.
Nikki zignorowała jego komentarz; nie pałała sympatią do dziewczyny Jamesa, lecz z uwagi na to, że mimo wszystko wciąż mieszkała z nią pod jednym dachem, nie chciała dać się Simonowi wciągnąć w tę jego bezsensowną wojnę.
-A ty co robiłaś przez ten tydzień?- zapytał, przerywając niezręczną ciszę.
-To co zawsze, bezskutecznie szukałam pracy- westchnęła. -Zaczyna mnie to przerażać, zaraz zostanę bez pieniędzy, będę musiała wyprowadzić się od wujka i wtedy już kompletnie nie wiem, co ze sobą zrobię.
-Nie martw się na zapas, coś wymyślimy.
-Łatwo ci mówić, bo to nie ty masz przed sobą wizję wylądowania na ulicy.- Zacisnęła ręce na kierownicy.
-Przecież wiesz, że nigdy bym na to nie pozwolił, Nikki. -Tak bardzo żałował, ze ta rozmowa musiała odbywać się akurat w samochodzie, gdzie nie mógł zamknąć jej w swoich ramionach i sprawić, by uwierzyła w jego zapewnienia. -A James i Ben tym bardziej. Nie jesteś sama, pamiętaj o tym.
-Proszę cię, nie mówmy o tym, bo korzystając z tego, że miałam auto, zrobiłam sobie wycieczkę do Edynburga, zobaczyłam ich imiona na nagrobku i chyba dopiero teraz do mnie dotarło, że oni naprawdę nie żyją. I jeszcze nigdy nie czułam się tak samotna.
-Nikki...
-Koniec tematu, bo jak zacznę płakać to z moim szczęściem wpakujemy się w jakieś drzewo na zakręcie.
-Teraz widzę, że naprawdę powinienem był zadzwonić. Nie powinnaś przechodzić przez to sama.
-Właściwie to dobrze się stało, miałam te kilka dni dla siebie, mogłam sobie wszystko przemyśleć i zastanowić się, co dalej.
-Z czym?
Spojrzała na niego, po czym przeniosła wzrok z powrotem na drogę. Nie odpowiedziała.
-Zjedź na prawo.
Zaparkowała na jego podjeździe i patrząc na niewielki piętrowy dom nie mogła powstrzymać się od myślenia, jak ciężko musi być Simonowi mieszkać w miejscu, w którym wszystko przypomina mu o byłej żonie. Ona, żyjąc na walizkach, nie doświadczyła tego problemu.
-Wyjmę torbę. -Simon wyszedł z samochodu, a Nikki po chwili wahania zrobiła to samo. Nie była pewna, jak mężczyzna zareaguje na to, co miała mu zamiar powiedzieć. 
-Jeszcze raz dziękuję, że mnie podwiozłaś- powiedział, stając przed nią i zastanawiając się, czy powinien, zgodnie z tym co wcześniej sobie zaplanował, zaprosić ją do środka. Coraz bardziej bał się, że może jednak źle interpretował jej zachowanie i musiał pogodzić się z tym, że w najlepszym wypadku będą przyjaciółmi.
-Nie ma za co. Poza tym chyba nadszedł ten moment, żeby w końcu przyznać się, iż z mojej strony to nie było tak do końca bezinteresowne. To znaczy, chodzi o to, że..- Westchnęła. -Dużo myślałam o tym, jak przez ten czas stałeś się dla mnie kimś więcej, niż mogłabym przypuszczać, i uwierz mi, kiedy stało się to, co się stało, byłam zaskoczona i nie ukrywam, że również przerażona. Ale wiem, że życie jest zdecydowanie za krótkie, żeby przejmować się co pomyślą sobie inni i właśnie tak doszłam do wniosku, że jeśli myślisz podobnie, to...- Simon nie dał jej dokończyć, biorąc jej twarz w dłonie i zamykając usta pocałunkiem.
-Myślę dokładnie tak samo- powiedział. -I przepraszam za wszystko, najwyraźniej nie jestem dobry w odgadywaniu uczuć innych ludzi. Z resztą nawet własnych nie potrafię czasami określić.
-A teraz?- zapytała, chociaż sam sposób w jaki na nią patrzył, dawał jednoznaczną odpowiedź.
-Teraz czuję, że nadszedł odpowiedni czas, by przestać żyć przeszłością i ruszyć naprzód.
Po tych słowach Nikki oparła się o samochód i przyciągnęła do siebie Simona, całując go. Położył dłonie na jej pośladkach i wsunął je pod brzeg jej krótkiej sukienki, przyciskając ją do swojego ciała. Spojrzeli sobie w przepełnione pożądaniem oczy łapiąc oddech i uspokajając szaleńczo bijące serca; dobrze wiedzieli, czego chcą. Ich usta złączyły się ponownie w coraz bardziej namiętnych pocałunkach, niecierpliwe ręce błądziły po spragnionych dotyku ciałach.
-Za każdym razem wyobrażałam sobie, że to ty- wyszeptała, prowadząc jego dłoń pod brzeg swojej bielizny i pozwalając jego palcom wsunąć się do jej wnętrza. Zaczęła całować go po szyi, napawając się zapachem jego skóry. Sprawiał, że miała ochotę zedrzeć z niego ubranie i oddać się mu nawet na masce samochodu.
-Chcesz wejść do środka?- Padło w końcu kluczowe pytanie.
-Chcę się z tobą kochać- odparła, i już w następnej chwili Simon otwierał drzwi do swojego domu, zapraszając ją do środka. Ledwo przekroczyli próg, a on rzucił torbę na ziemię, wziął Nikki w swoje ramiona i podźwigną do góry; oplotła go nogami i zaczęła namiętnie całować, gdy niósł ją do sypialni.
-Wybacz ten bałagan- powiedział, zgarniając z łóżka stertę ubrań, po czym delikatnie położył na nim dziewczynę. Zanim do niej dołączył, zdjął z siebie koszulę, na co Nikki zareagowała cichym westchnieniem. Wszedł na łóżko, pochylił się nad nią i przycisnął swoim ciałem do materaca, rozsuwając jej nogi. Czuła jaki jest podniecony przez materiał jego spodni. Zatopili się w głębokim pocałunku; Simon podciągnął jej sukienkę i pozbył się jej bielizny. Pragnął poczuć już jej wnętrze.
Wstał, by rozpiąć pasek i ściągnąć spodnie, po czym poszedł włączyć muzykę. Radiohead, Nikki rozpoznała od razu. Skorzystała z tej chwili i usiadła na brzegu łóżka, a Simon stanął przed nią w samych bokserkach. Spojrzała mu wymownie w oczy, przygryzając dolną wargę. Ściągnęła bokserki z jego bioder, otoczyła dłonią jego penisa i dotknęła go czubkiem języka. Wydał z siebie cichy jęk, gdy wzięła go do ust. Przesunął ręką po jej blond włosach, odchylił głowę do tyłu i zamknął oczy, skupiając się na tych cudownych doznaniach. Rozchylił usta i westchnął; wiedziała co robić. "Heaven sent you to me", śpiewał Thom Yorke, a Simon dokładnie to pomyślał o Nikki. Przestała zanim doszedł i powiedziała, żeby wrócił na łóżko, bo chciała już poczuć go w sobie.
Położył się, a ona usiadła na nim, cicho jęcząc, gdy jego penis wsunął się w nią. Oparła się dłońmi o jego klatkę piersiową, gdy on przytrzymał ją za biodra, którymi zaczęła wolno poruszać. Usiadł i pomógł jej pozbyć się sukienki, cały czas będąc w niej. Przytuliła jego głowę do piersi, które zaczął pieścić. Jego gorący oddech na jej skórze potęgował przebiegające przez ciało dreszcze rozkoszy. Poruszali się w rytm muzyki, gdy w końcu objął ją ramieniem i położył, znowu przygważdżając ją ciężarem swojego ciała do łóżka. Ich usta ponownie złączyły się w namiętnym pocałunku, ruchy stały się coraz szybsze. Przesunęła dłonią po jego plecach, czując jak napinają się jego wszystkie mięśnie. Orgazm nadszedł szybko, Nikki pierwsza poczuła falę przyjemności przepływającej przez jej ciało. Simon dołączył do niej chwilę później, z westchnieniem rozkoszy.
-Nikki- wyszeptał, kładąc się koło niej i otaczając ją ramieniem.
-Wiem- powiedziała, obdarzając go uśmiechem. Pogładziła go po zarośniętym policzku, opierając się na jego klatce piersiowej i wsłuchując w bicie jego serca. Pocałował ją w czubek głowy.
-Mogę cię o coś zapytać?- Simon przerwał chwilę milczenia.
-Jasne.
-Rozmawiałem z Benem i wspomniał mi, że złożył ci jakąś propozycję, ale gdy chciałem się dowiedzieć, o co konkretnie chodzi, odpowiedział, że lepiej będzie, jeśli sama mi powiesz.
-Och. -Dziewczyna wydawała się być zaskoczona.
-Nie musisz mi mówić, jeśli nie chcesz- dodał szybko, widząc, że się waha.
-Wolałabym odłożyć tę rozmowę do jutra- odparła.
-w porządku. -Pogładził ją po plecach.
Nie chciał naciskać, ale wiedział, że ciężko będzie mu zasnąć z niepokojącym przeczuciem, że nie spodoba mu się to, co Nikki miała mu do powiedzenia.

piątek, 6 września 2013

8

Marie siedziała na łóżku w hotelowym pokoju i wpatrywała się w leżący na szafce telefon, który od kilku minut nie przestawał wibrować. Widząc imię na wyświetalczu wiedziała, że będzie dzwonić aż do skutku.
Odebrała.
-Przestań do mnie wydzwaniać, proszę- powiedziała, zanim rozmówca zdążył się przywitać. -Naprawdę nie mogę teraz z tobą rozmawiać.
-Gdyby był w pobliżu, nie wcisnęłabyś zielonej słuchawki, więc najwyraźniej chodzi o to, że nie chcesz ze mną rozmawiać.
-Alex... -Przeczuwała, że będzie tego żałować.
-Ale jeśli tak właśnie jest, po prostu powiedz, że mam już nie dzwonić. Mogę w tym momencie zakończyć rozmowę, skasować twój numer i nigdy więcej się nie odezwać, jeśli tego naprawdę chcesz.
-Po co chciałeś się ze mną skontaktować?- Wolała nie odpowiadać na jego pytanie, nie będąc pewną czy mówi poważnie.
-Nie odezwałaś się po szpitalu, chyba nie dziwi cię, że miałem nadzieję, iż dasz mi znać jak się czujesz.
-Powinnam- przyznała, przygryzając wargę i żałując, że ta rozmowa odbywała się tylko przez telefon. -Wiesz, bardzo dużo pozmieniało się od tamtego dnia i... Z resztą sam widziałeś, jak było.
-Właśnie słyszałem, że zaszły spore zmiany.
-Od kogo?
-Plotki w tej branży szybko się rozchodzą- odparł, cytując jej słowa wypowiedziane podczas ich spotkania w Londynie, i utwierdzając ją w przekonaniu, że stanowczo za dużo o niej myślał. -I nigdy nie sądziłem, że zrezygnujesz ze swojej audycji.
-Cóż, jestem w tak komfortowej sytuacji, że nie muszę zarabiać.
-Tobie nigdy nie chodziło w tym wszystkim o pieniądze- zauważył. -Więc dlaczego rzucasz coś, o czym zawsze marzyłaś?
-James jedzie w trasę, nie zostanę sama w domu na pół roku. Poza tym, nie rezygnuję z pracy na zawsze.
-Dużo dla niego poświęcasz. -Kolejne trafne spostrzeżenie, którego Marie wolałaby nie usłyszeć.
-Nawet nie zdajesz sobie sprawy, jak dużo. -Musiała mu powiedzieć.
-Co masz na myśli?
Westchnęła. Wydawało się jej, że łatwiej byłoby mieć teraz Alexa przy sobie.
-Jestem w ciąży.
-Z Jamesem?- Po jego głosie wywnioskowała, że boi się odpowiedzi na to pytanie.
-Dowiedziałam się wtedy w szpitalu. -Rozwiała jego wątpliwości.
-W takim razie gratuluję, musicie być bardzo szczęśliwi... -Wiedziała, że w tym momencie stracił wszelką nadzieję, którą jeszcze tak niedawno dała mu spędzając z nim noc.
-Pewnie teraz żałujesz, że w ogóle zadzwoniłeś- wyszeptała zamykając oczy i pozwalając zbierającymi się pod powiekami łzom, potoczyć się po policzkach.
-Nie, Marie. Jestem tylko rozczarowany i zaniepokojony tym, że stajesz się osobą, którą nigdy nie chciałaś być. I wciąż nie chcesz, czuję to. Wiem, że starasz się uszczęśliwić Jamesa, ale zobacz co robisz przy tym ze sobą. Nie potrafię zrozumieć, jak można być takim egoistą jak on i ci na to pozwalać, skoro to ostatnia rzecz, jakiej pragniesz.
-Zdaję sobie sprawę z konsekwencji moich wyborów, Alex- odparła. -A teraz muszę już kończyć, James za moment wróci- skłamała, nie chcąc dłużej słuchać tego, czego nie chciała do siebie dopuścić.
-Wiesz, że zawsze możesz do mnie zadzwonić w każdej sprawie? -Tak bardzo nie potrafił z niej zrezygnować, a ona doskonale zdawała sobie z tego sprawę.
-Wiem, dziękuję... Cześć.- Rozłączyła się i położyła na łóżku, wtulając się w poduszkę.
Dlaczego Alex zawsze musiał mieć rację?
*
-Chłopaki, zaraz jedziemy!- Neil wychylił się z busa wołając Simona i Bena, którzy od dłuższego czasu stali z grupką fanów, rozmawiając i robiąc sobie z nimi zdjęcia.
-Wygląda na to, że musimy iść. -Ben uśmiechnął się przepraszająco do trzech dziewczyn, podpisując ostatnią płytę.
-Mam nadzieję, że dobrze się bawiliście. Do następnego razu!- Rzucił Simon na pożegnanie. -O człowieku, nawet nie wiesz jak mi tego brakowało- zwrócił się do przyjaciela.
-Uwierz, że wiem. -Poklepał go po ramieniu. Jeszcze kilka miesięcy temu nic nie zapowiadało, że zespół przetrwa, a co dopiero, że znowu pojadą w trasę, lecz po raz kolejny okazało się, że ich przyjaźń jest silniejsza niż wszystkie przeciwności, jakie napotykali.
-A gdzie twój brat?
-Stoi tam i rozmawia przez telefon- odparł, wsiadając do pojazdu.
-Pewnie stęsknił się za swoją piękną.- Simon przewrócił oczami. -Jimbo!
-Już idę!- Zawołał, kontynuując rozmowę.
-Skoro wspomniałeś o jego dziewczynie... Co jest między tobą i Nicole? -Pytanie Bena zaskoczyło mężczyznę.
-Nic- skłamał. -Skąd coś takiego przyszło ci do głowy, co?
-Wiem, że to z nią wychodzisz co wieczór- przyznał.
-Lubi się bawić, ja też. -Wzruszył ramionami. Nie był gotowy na tę rozmowę, nie kiedy na chwilę udało mu się przestać o niej myśleć. Wciąż nie wierzył, że mógł  zawalić sprawę już na starcie, ale kiedy obudził się obok Nikki, jedyne co czuł to chęć ucieczki. I tak właśnie zrobił, a teraz bał się, co będzie po powrocie. Nie potrafił nawet wziąć się w garść i do niej zadzwonić, co tylko dobitniej uświadomiło mu, jakim jest beznadziejnym przypadkiem. 
-Zmieniłeś się od kiedy ją poznałeś. Gdy jest obok, wyglądasz na szczęśliwego, i chociaż rozumiem jaka to niezręczna sytuacja, to jeśli macie spotykać się za naszymi plecami...
-Nie sypiam z nią- uciął.
-Stary, chcę tylko, żebyś pozbierał się po rozwodzie. Tyle. Sam mi mówiłeś, że jak zaczniesz czekać w nieskończoność, to nic dobrego z tego nie wyniknie.
-Wiem, tylko  niektóre rzeczy nie są tak proste, jak się wydają. A ja i Nikki jesteśmy na razie tylko przyjaciółmi.
Ben uśmiechnął się do siebie, dobrze wiedząc, co naprawdę to oznaczało.
-A rozmawialiście może o mojej propozycji?- zapytał.
-Jakiej propozycji?- Miał wrażenie, że przyjaciel zdążył już przeprowadzić podobną rozmowę również z nią.
-Ach, nie wiesz. Nieważne, niech sama ci powie...
*
-Kiedy mówiłeś o kolacji, sądziłam, że miałeś na myśli wyjście do jakiejś eleganckiej restauracji. -Marie rozglądała się po przystani, z każdą minutą coraz bardziej żałując, że ubrała długą sukienkę.
-Musimy wykorzystać to, że jesteśmy na Ibizie. Szkoda byłoby przegapić taki piękny zachód słońca siedząc w jakimś zatłoczonym lokalu. -Uśmiechnął się, wchodząc na jacht i podając jej dłoń -Zapraszam na pokład.
Marie odwzajemniła uśmiech; pierwszy raz od naprawdę długiego czasu była szczęśliwa i cieszyła się, że nie zrezygnowali z tego krótkiego urlopu, bo dala od domu i przyjaciół wszystko wydawało się być inne, lepsze, łatwiejsze. Wiedziała, że muszą wykorzystać ten czas sam na sam, bo nie miała pojęcia, kiedy taka okazja nadarzy się po raz kolejny.
-Zaskoczyłeś mnie- stwierdziła, z zachwytem patrząc na stół i niezliczoną ilość świec rozstawionych na pokładzie. Mogła sobie tylko wyobrazić, jak niesamowicie będzie to wyglądać po zapadnięciu zmroku.
-Właśnie taki był plan- roześmiał się James, obejmując ją i delikatnie całując.
Odsunął jej krzesło, będąc jak zwykle prawdziwym dżentelmenem, i usiadł naprzeciwko niej.
-A teraz przyznaj się, z jakiej to okazji.
-Czy potrzebujemy specjalnych okazji, żeby spędzić romantyczny wieczór we dwoje?- zapytał, uśmiechając się ciepło. 
-Ty zawsze potrzebowałeś- zauważyła.
-Dobrze, przyznam ci się. -Przez głowę Marie nagle przemknęła myśl, że będzie się jej chciał oświadczyć, ale szybko ją od siebie odsunęła. -Chcę, żebyśmy chociaż na chwilę byli jak każda normalna para, a zaraz pojedziemy w trasę i dobrze wiesz, jak to wygląda. Więc po prostu cieszmy się tym, że jesteśmy tu razem, bez tych wszystkich ludzi, których za kilka miesięcy będziemy mieć dość- wyjaśnił żartobliwie, ani na moment nie odrywając oczu od swojej pięknej dziewczyny.
-Chyba nie będzie aż tak źle, skoro nawet Simon zrobił się bardziej znośny.
-Nie ukrywam, że byłoby o wiele łatwiej, gdybyście spróbowali się w końcu dogadać, ale wiem jaki on jest. Widzi nas razem, szczęśliwych i czekających na dziecko, i na pewno myśli o tym, że jego największe marzenia spełniają się komuś innemu. Ale uwierz mi, zależy mu na nas, nawet jeśli nie chce tego przyznać wprost.
-Mam nadzieję, ze masz rację. Może gdy pojedziemy w trasę i zaczniemy spędzać ze sobą więcej czasu, uda nam się jakoś porozumieć. -Uśmiechnęła się.
-Byłbym z tego powodu bardzo szczęśliwy.
-Wiem, dlatego się dla ciebie postaram. -Pogładziła go po wierzchu dłoni. -Poza tym, teraz Nicole odciąga jego uwagę od nas, więc...
-No właśnie. -Zrobił niezadowoloną minę. -I to jest ta część, która znacznie mniej mi się podoba.
-Dlaczego?
-Spędzają ze sobą tyle czasu, że chyba zdajemy sobie sprawę, co się stanie, o ile już się nie stało.
-Cóż, rozumiem, że dość niezręcznie byś się czuł wiedząc, z kim sypia twój przyjaciel, ale z drugiej strony oni są dorośli i nie możesz im niczego zabronić.
-Martwię się, bo Nikki nie ma pojęcia, w co się pakuje, a ja pamiętam jeszcze jako kilkumiesięczne dziecko, więc... Teraz czuję się za nią odpowiedzialny.
-Ona wygląda mi na taką, która nie da sobie zrobić krzywdy, więc nie martw się na zapas, James.
-Tak, pewnie tak- westchnął. -W każdym razie dość już tych rozmów, ten wieczór jest nasz i tylko nasz. -Wstał od stołu.
-A teraz co, będziemy odgrywać scenę z Titanica?- Nie mogła powstrzymać się od komentarza, gdy stanęli przy barierce, by podziwiać zachód słońca.
-Cokolwiek zechcesz- wyszeptał, przytulając ją od tyłu.
-Ale tu pięknie. -Wtuliła się w niego.
-Z tobą wszędzie jest pięknie, i nie próbuj się śmiać. Naprawdę tak uważam.
-Kocham cię.
-Ja ciebie też, i nie potrafię wyobrazić sobie, jak wyglądałoby moje życie, gdyby nie ty. Jeszcze nigdy z nikim nie czułem się tak szczęśliwy.
-James...
-Mówię poważnie. -Odsunął się od niej.
-Przecież wiem. -Odwróciła się i zasłoniła dłonią usta, nie mogąc uwierzyć w to, co widzi.
James klęczał przed nią z małym pudełeczkiem, które otworzył ukazując piękny pierścionek z brylantem.
-Skoro już wiesz, jak bardzo cię kocham i nie potrafię bez ciebie żyć, mając nadzieję, że czujesz to samo chciałbym zadać ci jedno pytanie. Marie, czy zostaniesz moją żoną?