-Więc bardziej wolałbyś, żeby to był chłopiec czy
dziewczynka?- Marie siedziała na łóżku, przeczesując dłonią rude włosy Jamesa,
który leżał przytulny do jej brzucha i delikatnie go gładził.
-Nie wiem- odparł, łaskocząc oddechem jej skórę.
-Oczywiście, że wiesz. W głębi serca każdy wie.
-Najważniejsze, żeby było zdrowe- wyszeptał, przesuwając
opuszkami palców po coraz bardziej widocznym zaokrągleniu wciąż nie potrafiąc
uwierzyć, że ta mała istota, której bijące serduszko widział kilka godzin
wcześniej na USG, naprawdę tam była. Dopiero teraz, czekając na dziecko
uświadomił sobie, jak wielka tragedia spotkała Simona; wcześniej wydawało mu
się to zbyt abstrakcyjne, by w pełni zrozumieć, co musiał czuć i przez co
przechodził ze swoją żoną aż trzykrotnie. Momentami miał nawet wyrzuty
sumienia, mówiąc w jego obecności o ciąży Marie, i wiedząc ile przyjaciel by
oddał, żeby zostać ojcem. Być świadkiem tego, jak cały jego świat walił się
kawałek po kawałku, było najgorszą rzeczą, jaka ich spotkała. –A ty chciałabyś
syna czy córkę?
-Ja wiem co się urodzi i jestem z tego bardzo zadowolona-
odpowiedziała.
-Więc chyba możesz zdradzić mi tę tajemnicę.
-Nie. U lekarza stwierdziłeś, że chcesz mieć
niespodziankę, więc zgodnie z życzeniem będziesz ją miał.
-Zmieniłem zdanie.
-Po prostu nie daje ci spokoju to, że ja wiem.
-Poniekąd tak- odparł. –Ale chciałbym też móc już wybrać
kolor farby do pokoju i powoli zacząć wszystko planować, bo zaraz jedziemy w
trasę i nie zostanie nam na to zbyt wiele czasu.
-Zawsze możesz wybrać jakiś neutralny kolor, niebieski i
różowy to nie jedyne opcje.
-Marie…- Podniósł się i spojrzał na nią.
Zaśmiała się widząc, jak próbuje udawać obrażonego.
-Uwielbiam się z tobą drażnić.
-Nie zapominaj, że ja też mogę to zrobić- powiedział
przysuwając się do niej, i zaczynając ją namiętnie całować, wplątał dłoń w jej
włosy, by przyciągnąć ją jeszcze bliżej.
-Pozwól mi się przekonać- odparła prowokacyjnie,
przygryzając wargę.
James uśmiechnął się pod nosem i ściągnął z niej
koszulkę, pozostawiając ją jedynie w bieliźnie; przesunął wzrokiem po jej ciele
aż natrafił na zielone oczy, które płonęły pożądaniem. Pochylił się nad nią i zaczął
pieścić ustami jej piersi, krążył językiem po jej rozpalonej skórze. Jego dłoń
powędrowała po jej biodrze i sunęła niżej, kreśląc niewidzialne ślady po
wewnętrznej stronie uda; palce wsunęły się pod krawędź bielizny.
-James. –Jęknęła cicho. Wciąż pieścił przy tym jej
piersi, przez co skumulowane doznania szybko prowadziły ją do finału. –Nie, nie
przestawaj- wymruczała błagalnym tonem, gdy zastygł w bezruchu.
-Mówiłem, że też potrafię grać w tę grę- odparł, patrząc
jej prosto w oczy.
-Proszę- wyszeptała, obejmując go za szyję i obdarowując
namiętnym pocałunkiem. Na twarzy mężczyzny pojawił się uśmiech zadowolenia, gdy
ręka Marie powędrowała w dół jego brzucha.
Usłyszeli wibracje telefonu.
-To mój, zignoruj- odparła kobieta, przyciągając do
siebie Jamesa i starając się nie zwracać uwagi na leżącą na stoliku komórkę z
nadzieją, że on postąpi tak samo.
-Ktoś chyba tak łatwo się nie podda- stwierdził w końcu,
gdy telefon rozdzwonił się ponownie.
-Pewnie nic ważnego.
-Nie sądzę. –Sięgnął w końcu po komórkę, popatrzył na
wyświetlacz i po jego minie Marie już wiedziała, kto tak usilnie próbował się z
nią skontaktować.
-Nie odbieraj- poprosiła, chcąc odebrać mu telefon.
Odrzucił połączenie.
-Masz mi coś do powiedzenia?- zapytał.
Spuściła wzrok, nie mając pojęcia, co powinna mu
powiedzieć.
-Prosiłam, żeby przestał do mnie wydzwaniać, ale
najwyraźniej to nie pomogło- wyjaśniła, odrobinę mijając się z prawdą.
-Sądziłem, że to zamknięty rozdział i nie ma go już w
naszym życiu.
-Nie wierzysz mi?
-Wierzę. Chcę tylko wiedzieć, czy potrzebujesz mojej
pomocy, czy sama to załatwisz.
-Dam sobie radę.- Wzięła od niego komórkę. –Ja i Alex to
przeszłość. Obiecuję, że znajdę sposób, by mu to raz na zawsze uświadomić.
-Wolałbym, żebyście się nie kontaktowali.
-Czyli jednak mi nie wierzysz. Wyprowadziłam się do
innego kraju, nie pracuję już w radiu, wszystko, żeby się od niego odciąć, a
ciągle mam wrażenie, że dla ciebie to niewystarczające. Czego jeszcze ode mnie
oczekujesz?
-Może daj mi w końcu poczuć, że nie muszę o ciebie bez
przerwy walczyć- odparł i wyszedł z sypialni pozostawiając Marie z wrażeniem,
że znowu wszystko zaczyna się psuć z jej winy.
*
-To zabawne, jak starają się przy nas powstrzymywać przed
pokazywaniem, że coś między nimi jest- zwrócił się Ben do brata, obserwując
siedzących nieopodal Simona i Nikki, gdy czekali na samolot do Paryża.
-Zabawne dla kogo?- zapytał sceptycznie James, który
wciąż nie mógł oswoić się z myślą, że jego najlepszy przyjaciel sypia z córką
jego kuzyna.
-Czemu jesteś do tego tak negatywnie nastawiony?
-Chyba znamy Si na tyle dobrze, że nie muszę wyjaśniać.
-Pozwólmy nacieszyć się mu tą chwilą, nawet jeśli za
kilka miesięcy miałoby się to skończyć. Powiedz sam, kiedy ostatnio widziałeś
go szczęśliwego? Zasługuje na to.
-Bardziej martwiłbym się o Nicole, ale najwyraźniej nie
przekonała się jeszcze, jaki potrafi być Simon.
-Mam przeczucie, że sobie poradzi. Jest silna.
-Lepiej, żebyśmy nie musieli się przekonywać czy masz
rację.
Ben zamilkł na chwilę, przenosząc wzrok na przyjaciela,
który właśnie uśmiechał się do Nikki, prowadząc z nią ożywioną rozmowę. Miał
szczerą nadzieję, że James się myli i Simon szybko zrozumie, że przyszła pora, by oddzielić przeszłość
grubą kreską.
-Myślisz, że już wie?- zapytał.
-O tym, że Francesca nie jest już z tamtym facetem?-
James uniósł brew. –Nie sądzę. Gdyby wiedział, pewnie już dawno stałby pod jej
drzwiami i prosił, by dali sobie jeszcze jedną szansę.
-Tak myślisz?
-Jestem tego bardziej niż pewien. Prawda jest taka, że
Simon nie przestał jej kochać i nieprędko przestanie, jeśli w ogóle. Zostawiłby
wszystko, żeby znowu z nią być, nieważne, że go zraniła.
-Nie ma się co dziwić, skoro spędzili razem tyle lat.
–Ben wzruszył ramionami. –Ale może jednak dotrze do niego, że Francesca to nie
jedyna kobieta, z którą potrafiłby ułożyć sobie życie.
-Wiesz, to mnie w nim najbardziej denerwuje. Na każdym
kroku powtarza, że źle robię wracając po raz kolejny do Marie, a sam postąpiłby
dokładnie tak samo. Naprawdę mam nadzieję, że Nicole skutecznie zajmie jego
uwagę, bo inaczej nie wiem, jak będzie wyglądało nasze wspólne życie w trasie.
-Mówiliście coś o trasie?- Neil pojawił się obok braci,
przeglądając plik z dokumentami.
-Tak, że jesteśmy bardzo podekscytowani- odparł James,
przewracając oczami.
-To fantastycznie. –Zaczytany mężczyzna nie wyłapał
ironii. –Za chwilę odprawa, także ostatni papieros i idziemy. Muszę dać jeszcze
Nikki te papiery.
-Dobrze się wam współpracuje, co?- zagadnął Ben.
-O tak, jej pomoc wiele ułatwia. Zaproponowanie jej tego
było naprawdę trafionym pomysłem, dzięki.
James spojrzał na brata, na którego twarzy pojawił się
triumfalny uśmiech.
-Mówiłem, że ktoś dodatkowy na pewno się przyda.
-Przynajmniej nie naraża nas na dodatkowe koszty, mogąc
dzielić łóżko z Simonem- wtrącił kąśliwie James.
-Dla mnie nie jest tutaj jako jego dziewczyna, i to
naprawdę nie moja sprawa, z kim będzie spać- odparł Neil i mężczyzna poczuł, ze
najwyraźniej nikt nie podziela jego zdania.
*
-Jak dobrze, że ten lot był taki krótki- stwierdził
Simon, zaciągając się papierosem. On i Nikki stali na parkingu, czekając aż
zbierze się cała ekipa i będą mogli pojechać do hotelu.
-Co ty zrobisz, jak przyjdzie ci lecieć do Ameryki?-
zaśmiała się. Podzielała zdanie mężczyzny co do długości lotu; nie chciała mu
nic mówić, ale kiedy tylko weszła na pokład samolotu, powróciły wspomnienia
wszystkich podróży z rodzicami i nie mogła powstrzymać się przed wyobrażaniem
sobie, jak wyglądała ich ostatnia. Gdyby nie siedzący obok niej Simon, którego
mogła cały czas trzymać za rękę, nie miała pojęcia czy dałaby radę to znieść.
-Chyba będę musiał obkleić się plastrami z nikotyną.
–Obdarzył ją szerokim uśmiechem. –A tak naprawdę to pójdę spać z nadzieją, że
obudzę się po ośmiu godzinach tuż przed lądowaniem.
-Genialny plan- stwierdziła, a on podszedł i przytulił ją
do siebie nie zwracając uwago na to, kto ich zobaczy, zupełnie jakby czuł, że
właśnie tego potrzebowała w tym momencie najbardziej.
-Nikki, wszystko w porządku?- zapytał, głaszcząc ją po
włosach.
-Nie do końca- wyszeptała.
-Chciałabyś o tym teraz porozmawiać?
-Simon!- Usłyszeli, zanim zdążyła odpowiedzieć i odsunęli
się od siebie, gdy podeszły do nich dwie dziewczyny.
-Mogłybyśmy zająć chwilkę?- zapytała jedna z nich, podczas
gdy druga stanęła między nim a Nikki, która chcąc nie chcąc, musiała przesunąć
się na bok.
-Jasne. Myślę, że mamy trochę czasu. –Uśmiechnął się do
nich. –Przyjechałyście na jutrzejszy koncert?
-Tak, przyleciałyśmy dwie godziny temu z Polski.
-Specjalnie dla nas?- zapytał, w międzyczasie podpisując
im płyty.
-Dla ulubionego zespołu wszystko- odparła dziewczyna.
-Dzięki, naprawdę to doceniam. –Uśmiech nie schodził z
jego twarzy. –Tak przy okazji, gramy w Polsce jakoś w przyszłym miesiącu,
prawda?- zerknął na Nikki, która skinęła potwierdzająco głową. zerknął na Nikki, która skinęła potwierdzająco
głową.
-Wiem, na pewno tam będziemy.
-Będę was wypatrywał. –Spojrzał na drugą dziewczynę i
puścił do niej oczko, a Nikki widziała, że prawie ugięły się pod nią nogi.
-Możemy zrobić sobie
z tobą zdjęcia?
-Pewnie.
Blondynka skończyła palić papierosa, obserwując, jak dwie
fanki z trudem próbują zachować powagę i nie zacząć piszczeć ze szczęścia,
chociaż uważała, że całkiem nieźle sobie radzą. Gdyby ona spotkała swojego
idola, pewnie nie potrafiłaby nawet się do niego odezwać i skończyłoby się na
tym, że stałaby wpatrzona w niego jak w obrazek, uśmiechając się głupio. Tak
miło było przyglądać się, jak komuś spełniają się marzenia, i jak niewiele
potrzeba, by sprawić radość.
-A mogłabym cię przytulić?- zapytała dziewczyna, a w jej
oczach pojawiły się łzy, gdy Simon się zgodził.
To, w jaki sposób traktował fanów sprawiało, że Nikki zaczęła
uważać się jeszcze większą szczęściarą, że go ma. Naprawdę nieczęsto spotykało
się ludzi, którym sława nie uderzyła do głowy, a ona mogła założyć się, że
Simon dziesięć lat temu był dokładnie taki sam.
-Dzięki, że przyszłyście. Bawcie się dobrze.
-Dziękujemy za wszystko, do zobaczenia. –Pożegnały się, a
jedna z dziewczyn zlustrowała Nikki, jakby zauważyła w końcu, że nie jest żoną
Simona. Powiedziała coś koleżance, i odwróciły się jeszcze kilkukrotnie, idąc
wzdłuż parkingu.
Mężczyzna zauważył to, przyciągnął do siebie Nikki i obdarzył
pocałunkiem.
-Chciałeś dać im temat do plotek?- zaśmiała się, gdy pogładził
ją po policzku.
-Nie. Rozwiewałem tylko ich wątpliwości…